Mam na imię Anna. Pragnę dać świadectwo Wielkiej Miłości Bożej, która mnie dotknęła.
Pod wpływem wielu ciężkich chorób, które w krótkim czasie na mnie spadły, oraz związanego z tym cierpienia, oddaliłam się od ludzi. Unikałam kontaktów ze wszystkimi osobami, które próbowały mnie odwiedzić, być może chciały mnie wesprzeć, a być może tylko ciekawość kierowała ich do mnie. Wiem, że to co działo się ze mną w tym okresie, to całkowita izolacja od ludzi, lęk o jutro. Każdy nowy ból, to myśl, że jest nawrót choroby, że to już koniec. Nie, nie walczyłam o życie dla siebie, prosiłam Boga, bym mogła żyć dla moich dzieci, gdyż sama w bardzo młodym wieku straciłam oboje rodziców i wiem, jak ciężkie było moje życie bez nich.
Tonęłam coraz bardziej. Nie chciałam rozmawiać z ludźmi, ale nie przestawałam rozmawiać z Panem Bogiem. Teraz wiem z całą pewnością, że Bóg mnie słuchał i wysłuchiwał. Był przy mnie cały czas i kiedy było ze mną źle, i kiedy zaczęło się robić lepiej.
Bardzo powoli otwierałam oczy i w pewnym momencie stwierdziłam, że jestem bardzo samotna. Dawni znajomi przez tych kilka lat żyli swoim życiem i nie potrafiłam już nawiązać takich kontaktów, jakie były kiedyś, a ja już bardzo chciałam do ludzi.
Wtedy Bóg skierował mnie na REO i to na pewno nie był przypadek. To na tych rekolekcjach moim Panem został Jezus Chrystus, a Duch Święty dopełnił i sprawił, iż zrozumiałam, jakie szczęście mnie spotkało.
Następnym etapem rozwoju duchowego była Wspólnota (Jeruzalem Nowe). Na każdym spotkaniu wspólnotowym przeżywam chwile ogromnych wzruszeń. Samo ciepłe powitanie mnie przez ludzi, których niedawno jeszcze nie znałam, bardzo mnie wzrusza, a później wspólne uwielbienie Stwórcy, czytanie Słowa Bożego, dziękczynienie – unosi moją duszę do Nieba.
Wszystko wokół mnie dzieje się w przyspieszonym tempie. Zostałam skierowana na Formację Stałą i znowu najpierw lęk, czy podołam i różne utrudnienia. Kiedy już się tam znalazłam, wszystkie obawy minęły. Bóg mnie samej nie zostawił. Jest przy mnie. Czuję Jego obecność, czuję jak się zmieniam w innego, nowego człowieka.
Na pewno jeszcze nadal bardzo boję się okazywać radość, cieszyć się, a moją modlitwą uwielbienia często są łzy, ale te łzy płyną ze szczęścia z ogromu Łask, jakie spływają na mnie.
Wierzę bardzo mocno, że wszystkie wydarzenia, jakie obecnie dzieją się w moim życiu, są kierowane Bożą Ręką w celu pogłębienia mojej wiary. Chwała Panu!
Nowodworce, 30.11.2008