Wizja, misja, charyzmat wspólnoty

Tydzień temu obchodziliśmy 12. urodziny. Dziękowaliśmy Panu Bogu za wspólnotę, a dziś chcemy się zastanowić, w jakim celu Pan nas obdarzył Odnową. Potrzeba się nad tym zatrzymać, bo chrześcijańska wspólnota nigdy nie jest celem samym w sobie. Ktoś powiedział: Odnowa w Duchu nie została nam dana, abyśmy stali się klubem charyzmatyków, została nam dana, abyśmy ewangelizowali świat. Aby to czynić, trzeba wiedzieć jak, bo sposobów jest dużo. Trzeba mieć wizję wspólnoty czyli widzieć, ku czemu ona ma zmierzać.

Wizja to widzenie, wyobrażenie, ale również zadanie, plan dany od Boga, który mamy realizować. Podobnym pojęciem jest misja – posłannictwo; ważne, odpowiedzialne zadanie do spełnienia. (dla wygody i uproszczenia można tych terminów używać zamiennie) Wizję otrzymujemy od Boga. Nie może być oparta jedynie na ludzkim myśleniu, musi pochodzić z modlitwy. Wtedy właśnie powinniśmy pytać Pana Boga, czego chce od nas i w jakim czasie.

Szukając konkretnej wizji naszej wspólnoty trzeba patrzeć na cały Kościół: widzieć potrzeby parafii, w której jest wspólnota, potrzeby diecezji, ale też wziąć pod uwagę kierunki, które wytycza Odnowie Kościół. Niektóre wspólnoty ewangelizują młodzież: odwiedzają szkoły, parafie, organizują koncerty, pokazy filmów itd. Inne biorą pod opiekę więzienie w mieście albo dom dziecka czy dom starców. Misją wspólnoty może być ewangelizacja uliczna albo czyny miłości wobec chorych w parafii. Może być modlitwa wstawiennicza lub modlitwa za miasto, może być posługa pośród narkomanów, alkoholików, ubogich, niepełnosprawnych czy zaangażowanie w parafii, np. katechizacja młodzieży przed bierzmowaniem, prowadzenie spotkań dla narzeczonych czy poradnictwo rodzinne… Jest wiele sposobów, aby służyć. Trzeba tylko słuchać Ducha Świętego i patrzeć na potrzeby Kościoła. I ważne jest, aby wspólnota obrała konkretny cel. Musi on być realny do wykonania na danym etapie.

Trzeba więc sobie zadać pytanie: czym dysponujemy? Dotyczy ono naszych „środków” w grupie – chodzi tutaj o charyzmaty. „Charyzmaty są to dary łaski uzdalniające ludzi do pełnienia roli i posługi, jakie mają oni spełniać w Mistycznym Ciele Chrystusa. Niektóre z tych darów i posług są nadzwyczajne, ale wiele z nich są to dary zwyczajne, rozdzielane obficie wśród członków tego Ciała, gdyż każdy z członków ma wnieść jakiś wkład w życie tego Ciała.” (Słownik Biblijny)
Charyzmat można nazwać uzdolnieniem danym z łaski połączonym z chęcią pełnienia jakiejś służby. To charyzmaty wyznaczają, jaką misję mamy podjąć i ułatwiają jej wypełnienie. Kiedy wiemy, do czego jesteśmy wezwani, czujemy się silnie zmotywowani. Mamy energię i zapał do wykonania zadań.
Wizja jest jednocześnie ograniczająca – jeśli wiemy, do czego jesteśmy powołani, wiemy tym samym, do czego powołani nie jesteśmy. Jest to bardzo ważne – wcale nie musimy robić wszystkiego. Musimy wybierać między tym, co jest samo w sobie dobre, a tym, czego chce od nas Bóg. W przeciwnym razie szybko się wypalimy, angażując się w to, czego Bóg od nas nie chce, a nie będziemy produktywni w tym, do czego nas wzywa. Mając jasność co do wizji, możemy decydować o angażowaniu w niektóre sprawy i odrzucaniu innych. Gdy podejmujemy dzieła, których chce Bóg, On sam daje dodatkowe siły. Możemy być zmęczeni, ale nie będziemy wypaleni.
I jeszcze bardzo ważne: Misja jest z miłości do Chrystusa.

Katechezę powiedział ks. Marcin.

12. rocznica Wspólnoty – kazanie ks. Marcina

Umiłowani w Chrystusie Zmartwychwstałym!

Po raz kolejny gromadzi nas – Odnowę – wokół Chrystusowego ołtarza wspomnienie jednego z największych wydarzeń chrześcijaństwa – oto znów odczytaliśmy fragment z Dziejów Apostolskich, który przypomniał nam jak rodził się Kościół. Najpierw jako wspólnota ludzi, którzy chodzili za Chrystusem, słuchali Jego słowa, a którzy potem – umocnieni przez Ducha mocy i mądrości, Ducha rady, rozumu, męstwa, pobożności, umiejętności i bojaźni Pańskiej – sami poszli na krańce ziemi, by głosić Dobrą Nowinę o tym, że każdy człowiek został odkupiony przez Chrystusa.

Chrześcijanin powinien pamiętać o trzech istotnych czynnikach, bez których nie może dokonać się przemiana w człowieku, która prowadzi do nowego sposobu życia: jest to słowo Boże, liturgia sakramentów oraz wspólnota chrześcijańska.

Wczoraj, w niedzielę rozpoczęliśmy tydzień biblijny.Jeśli nie nauczymy się żyć, wdrażać do życia słowem Bożym – to nasze chrześcijaństwo niewiele wspólnego będzie miało czy to z Bogiem, czy z Chrystusem. Jednym z pierwszych i najważniejszych, choć nie jedynym, środkiem, aby nasze chrześcijaństwo nabrało wyrazistości jest powrót do źródeł, powrót do Bożego Słowa. I tu nie chodzi tylko o czytanie, o znajomość. Nie wystarczy, że otrzymamy tylko jakąś wiedzę ( trochę jej mamy, przecież tyle lat słuchamy w kościele słowa Bożego, przychodzimy na spotkania wspólnotowe!), nie chodzi tylko o to, abyśmy umieli wyjaśnić pewne prawdy wiary, przykazania, ale trzeba doprowadzić do tego, aby słowo Boże było praktycznie wdrażane w życie chrześcijańskie. Trzeba nam się nauczyć podejmować decyzje w świetle Bożego słowa, byśmy umieli przed podjęciem decyzji, wyboru, zapytać, czego wymaga ode mnie Słowo Boże, w tej konkretnej sytuacji.

Czym jest dla mnie Biblia, Pismo św.?„W pewnym kraju panowało straszliwe prześladowanie chrześcijan. Posiadanie Biblii groziło utratą życia. Jeśli podczas rewizji tajna policja znalazła u kogoś Pismo św., mógł on zostać aresztowany. Rodzina pewnego pobożnego kościelnego nie mogła się z tą księgą rozstać. Biblia była dla nich jak codzienny chleb, bez którego nie można żyć. Pewnego dnia przyszła policja śledcza. Matka to przeczuła, spojrzała przez okno i ujrzała dwóch nadchodzących mężczyzn. Miała właśnie zamiar piec chleb. Ciasto leżało rozwałkowane na stole. W pośpiechu wzięła Biblię, zawinęła ją w ciasto i wsunęła do pieca. Policja przeszukała dom z wielką dokładnością, jednak Biblii nie znalazła. Kiedy następnego dnia chleb leżał na stole, a Biblia nieuszkodzona w środku, każdy zrozumiał: Biblia jest chlebem życia. Jak codzienny chleb pokrzepia człowieka, tak samo Słowo Boże czytane codziennie daje siłę do życia Bogiem. Dzisiaj w domu kościelnego Biblia zajmuje honorowe miejsce, a każdemu odwiedzającemu opowiadane jest zdarzenie o pieczeniu chleba, które uratowało domowników”.

Św. Paweł nauczał chrześcijan: „ Słowo Chrystusa niech w was przebywa z całym swym bogactwem; z wszelką mądrością nauczajcie i napominajcie samych siebie przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha, pod wpływem łaski śpiewając Bogu w waszych sercach” ( Kol 3,16)

Trzeba więc, aby każdy z nas indywidualnie uczepił się Księgi Pisma św.! Żeby ona nie była od wielkiego święta. Żebyśmy ją czytali w podróży (co noszą panie w swoich torebkach – są małe egzemplarze Pisma, pojedyncze Ewangelie!). Ta nieustanna lektura jest jakby wodą dla ziarna wiary, bez tego nasza wiara się nie rozwinie! Bóg chce, aby chrześcijanin sięgał po normalne źródło życia, jakie ON mu zostawił. Dlatego Biblia winna być księgą najbardziej czytaną.

Powie ktoś – Ale ja nie rozumiem Pisma św.!?Nie zrażajmy się. Tak będzie na samym początku. Diabeł wie, co jest tu napisane i boi się, bo w pierwotnym Kościele ta księga była używana do egzorcyzmów, kładziono ją na głowie i wierzono, że skuteczności jej słowa boją się szatani. Czytając jednakże z pokora słowo Boże, zobaczymy , że powolutku będzie się nam ono otwierać, wskazywać drogę, powoli, powoli. Bez pośpiechu. Tu trzeba cierpliwości także.

A gdzie ja „ trzymam” Boże słowo? Gdzie jest Biblia w moim życiu? Jakie miejsce jej przyznaję?I bardzo też podoba mi się, co zostało powiedziane w Ewangelii św. Jana w szóstym rozdziale. Po objawieniu na temat chleba życia, droga staje się coraz bardziej stroma i urwista i od tego momentu wielu uczniów opuszcza Jezusa. Wtedy pyta On dwunastu: „Czy i wy chcecie odejść?” Piotr odpowiada Mu:
„ Panie, do kogóż pójdziemy? Ty jeden masz słowa życia wiecznego”!
Aby słowo mogło dawać życie i przynosić owoce, trzeba przyjąć je i żyć nim.

Pokusa

„Czemu śpicie? Wstańcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie” (Łk 22, 46.Czym jest pokusa? Mówiąc najprościej, pokusa jest czymś, co pobudza człowieka do popełnienia grzechu. Pojawia się więc ona w chwili konieczności podjęcia moralnego wyboru, naszego wyboru między dobrem a złem, wyboru między posłuszeństwem a sprzeciwieniem się Bogu. Jest więc swoistą propozycją przekroczenia któregoś z Bożych przykazań, postąpienia wbrew swojemu sumieniu; jest próbą wierności Panu Bogu.

Źródło pokusy może być wielorakie. Bezpośrednim jej inicjatorem jest Szatan, mający dostęp do człowieka dzięki skutkom grzechu pierworodnego. A więc „źródło” pokusy znajduje się też w samym człowieku. Są to w szczególności ludzkie wady i nałogi. Mogą być nim również inni ludzie a także szczególne okoliczności zewnętrzne, które możemy nazwać okazjami do grzechu.

Ponieważ Bóg jest dobry, nie może chcieć zła ani być inicjatorem pokus, które mają na celu skłonić człowieka do grzechu. Co prawda modlimy się w modlitwie „Ojcze nasz” słowami: „…nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw od złego”, to jednak poprawne teologicznie byłoby współczesne tłumaczenie: „nie dopuść, byśmy ulegli pokusie, ale nas zbaw od złego”. Prosimy więc o to, aby pokusy nie były większe niż nasze siły wsparte łaską Bożą.

Sama pokusa nie jest jeszcze złem moralnym. Żaden człowiek nie jest od niej wolny. Wiemy że pokus doświadczał także nasz Zbawiciel, Jezus Chrystus (podczas postu na pustyni i modlitwy w Getsemani). Grzechem jest uleganie pokusie albo świadome i dobrowolne narażenie się na pokusy – wejście w okazję do grzechu, ponieważ wtedy podejmujemy już decyzję, źle korzystamy z wolnej woli.

Dlaczego Pan Bóg dopuszcza, abyśmy byli kuszeni? Dlaczego nas doświadcza, wystawia naszą wiarę na próbę? Odpowiedź może być co najmniej dwojaka: po pierwsze Bóg szanuje wolną wolę człowieka, dając mu możliwość wyboru między dobrem a złem, a po drugie, czując odrazę do wszystkiego co szatańskie, jednocześnie akceptuje pokusy ze względu na ich możliwe dobre skutki.

Pokusa zwalczona jest zwycięstwem, umacnia wolę człowieka, jest wykorzystaną okazją do wzrostu w miłości, a więc również i w świętości. Przezwyciężanie pokus jest źródłem cnót: rodzi cierpliwość, wzmacnia wytrwałość i wierność.

Każda pokusa pochodzi od złego ducha. Żaden człowiek świadomie nie wybierze zła. Aby więc go do niego nakłonić, zły duch przedstawia je człowiekowi pod pozorem dobra, próbując obudzić ludzką pożądliwość. Przy tym posługuje się wyrafinowanym nieraz kłamstwem i oszustwem.

Wiemy, jak wielka jest inteligencja Szatana – był on przecież najwspanialszym z aniołów. I chociaż zaślepia go nienawiść (i zarazem osłabia), doskonale zna ludzkie słabości, które potrafi bezlitośnie wykorzystać. Na prostym przykładzie postaram się przybliżyć zasadę jego działania.

Trwanie w komunii z Bogiem jest niezawodną bronią w walce ze złem. Podtrzymaniu tej jedności służy modlitwa. Dlatego też Szatan stara się od niej człowieka odciągnąć. Ale może się też tak zdarzyć, że im większe czyni ku temu starania, tym bardziej człowiek lgnie do Boga. Zły może wtedy przyjąć inną metodę. Będzie np. podsuwał mu wszelkie możliwe okazje do modlitwy, aby ten „utonął” w swojej pysze („jaki to ja jestem pobożny i święty”) i, zamiast Boga, zaczął na modlitwie poszukiwać siebie i swojego zadowolenia. Skutek może być też taki, że z powodu nieumiarkowania w modlitwie (tak, to też jest możliwe!), człowiek zacznie zaniedbywać swoje obowiązki (rodzinne, zawodowe, szkolne, społeczne i.t.p.) i pod pozorem miłości do Boga, zapomni o swoim bliźnim. Możliwe jest też, że po prostu zmęczy się nadmiarem modlitwy, nocnymi czuwaniami, nieustannym postem i stanie się wtedy już dla Złego łatwą ofiarą swojej nadgorliwości.

Oczywiście to tylko uproszczony przykład pokus szatańskich i ich możliwych skutków. Pokazuje on jednak, jak misterne są sieci nieprzyjaciela Boga i jak wobec tego cenne jest spojrzenie osoby z zewnątrz. Kierownictwo duchowe prowadzone przez kapłana, regularna spowiedź i posłuszeństwo spowiednikowi stanowią niezawodną tarczę chroniącą przed duchowym zagubieniem. Już samo przedstawienie pokusy podczas sakramentalnej spowiedzi, jest w dużej mierze zwycięstwem nad nią.

W zacytowanym na wstępie upomnieniu Jezusa skierowanym do Jego wybranych uczniów, zawiera się niezawodny środek przeciwko pokusom. Jest nim modlitwa, której podstawą jest pokora (por. KKK 2559). Jako Wybrane Dzieci Boże, na mocy sakramentu chrztu świętego i dzięki modlitwie (trwaniu w miłości Boga), znajdujemy się w miłosiernych rękach Ojca, z których nikt i nic nie jest w stanie nas wyrwać (por. Rz 35, 36). „Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?” (Rz 35, 31b).

Katechezę przygotował i wygłosił ks. Krzysztof.

Kapłaństwo powszechne

„Wy jesteście wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, świętym narodem, ludem [Bogu] na własność przeznaczonym, abyście ogłaszali dzieła potęgi Tego, który was wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła…” (1 P 2,9).

Katechizm Kościoła Katolickiego (nr 1546) naucza, że Chrystus, Arcykapłan i jedyny Pośrednik między Bogiem a człowiekiem, uczynił Kościół „królestwem – kapłanami dla Boga i Ojca swojego” (Ap 1, 6). Cała wspólnota wierzących jako taka jest więc kapłańska.
Sakrament chrztu wyciska na duszy chrześcijanina niezatarte znamię, nazywane charakterem sakramentalnym. Przez ten znak zostaliśmy upodobnieni do Chrystusa-Arcykapłana i włączeni do Kościoła, Jego Mistycznego Ciała. To niezatarte znamię powoduje, że mamy udział w tzw. powszechnym kapłaństwie wiernych, a więc zobowiązani jesteśmy do składania Bogu czci i budowania Kościoła.
Wierni wykonują swoje kapłaństwo, wynikające ze chrztu, przez udział w misji Chrystusa – Kapłana, Proroka i Króla, każdy zgodnie z własnym powołaniem. Sobór Watykański II, w Konstytucji Lumen gentium (nr 10), zaznaczył, że poprzez oba sakramenty – chrztu i bierzmowania, wierni „poświęcani są… jako… święte kapłaństwo”.

Na czym polega sprawowanie powszechnego kapłaństwa wiernych?
(1 P 2 ,4-5. 9-10)Przez charakter sakramentalny chrztu zostaliśmy wszyscy zjednoczeni z Chrystusem – Kapłanem, upodobnieni do Niego, mając przez to udział w powszechnym kapłaństwie ludu Bożego. Każdy ochrzczony jest zatem zobowiązany do ciągłego wypełniania różnych funkcji, wynikających z udziału w tym kapłaństwie. Konstytucja dogmatyczna o Kościele Soboru Watykańskiego II poucza, że wierni pełnią królewskie i powszechne kapłaństwo przez współdziałanie w ofiarowaniu Eucharystii oraz przez „przyjmowanie sakramentów, modlitwę i dziękczynienie, świadectwo życia świątobliwego, zaparcie się siebie i czynną miłość” (KK 10).

Kapłaństwo powszechne nie oznacza oczywiście samowoli i samowystarczalności poszczególnych ludzi wobec Boga i Kościoła. Wręcz przeciwnie: powszechne kapłaństwo wiernych ma sens tylko i wyłącznie w jedności z Kościołem. Pewne zadania, mające na celu uobecnienie Chrystusa i Jego działania w Kościele, przynależą jedynie do urzędowo powołanych i ustanowionych osób: biskupów, prezbiterów i diakonów. Mają się oni troszczyć o właściwe funkcjonowanie żywego organizmu Kościoła oraz spełniać posługę, którą zlecił im sam Chrystus: głoszenia słowa Bożego i sprawowania sakramentów świętych.

Powołanie do składania duchowych ofiar (KKK 2100).Ofiara zewnętrzna, by była prawdziwa, powinna być wyrazem ofiary duchowej: „Moją ofiarą jest duch skruszony…” – głosi psalm 51. Prorocy Starego Przymierza często piętnowali ofiary składane bez zaangażowania wewnętrznego (por. Am 5, 21-25) lub nie mające związku z miłością bliźniego (por. Iz 1,10-20). Jezus przypomina słowa proroka Ozeasza: „Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary” (Mt 9,13; 12,7; por. Oz 6,6). Jedyną doskonałą ofiarą jest ta, którą Chrystus złożył na krzyżu w całkowitym oddaniu się miłości Ojca i dla naszego zbawienia (por. Hbr 9,13-14). Łącząc się z Jego ofiarą, możemy nasze życie uczynić ofiarą dla Boga.
Najcenniejszą ofiarą, jaką posiada Kościół, lud Boży, jest Chrystus obecny pod postaciami chleba i wina. Wszyscy wierni, na mocy swego powszechnego kapłaństwa, łączą się z kapłanem celebrującym Mszę św. i współdziałają w ofiarowaniu Eucharystii. Cały lud Boży ofiaruje Ojcu najcenniejszą żertwę, którą jest Jego umiłowany Syn, Jezus Chrystus. Lud Boży składa tę ofiarę, aby uwielbić Boga i przyczynić się do zbawienia świata. Składając Ojcu niebieskiemu Jego Syna, wierni powinni ofiarować Mu również samych siebie. Ochrzczeni mają oddać siebie na ofiarę żywą, świętą i miłą Bogu (por. Rz 12,1).
„Radosnego dawcę miłuje Bóg” (2 Kor 9,7) – te słowa św. Pawła wskazują nam właściwą postawę podczas składania ofiar. Ofierze zewnętrznej jak i duchowej powinna towarzyszyć odpowiednia postawa wewnętrzna. Tylko osoba, która ofiarowuje ze szczerego serca i bezinteresownie może doświadczyć radości, która jest darem samego Boga.
Wszystko, co czynimy, może być złożone Ojcu jako ofiara duchowa. Wszystkie „uczynki, modlitwy i apostolskie przedsięwzięcia, życie małżeńskie i rodzinne, codzienna praca, wypoczynek ducha i ciała, jeśli odbywa się w Duchu, a nawet utrapienia życia, jeśli są cierpliwie znoszone, stają się duchowymi ofiarami, miłymi Bogu, przez Jezusa Chrystusa” (KK 34).

Katechezę przygotował i wygłosił ks. Krzysztof.